Firmę tworzą ludzie i ich historie. Dlatego 40-lecie ERKO chcemy świętować pokazując kto stoi za jej sukcesem. Przedstawiając ludzi, którzy każdego dnia sprawiają, że rozwijamy się i realizujemy nasze motto – ThinkFuture. Z okazji 40-tych urodzin przez kolejne tygodnie 2022 roku będziemy przypominać historię firmy i publikować wywiady z pracownikami ERKO, aby dać się lepiej poznać i przybliżyć kim jesteśmy.
Jubileuszowy rok będzie obfitował w historyczne wydarzenia, bo takim z pewnością jest otwarcie fabryki ERKO4 w Jonkowie, planowane jesienią tego roku. Mamy nadzieję, że będzie to okazja nie tylko do wspomnień tych 40-stu lat, ale przede wszystkim zaprezentowania planów, jakie zamierzamy realizować.
Cykl #40latERKO otwieramy wywiadem z jedną z trzech osób najmocniej związanych z firmą – zawodowo i rodzinnie. Oto historia Piotra Pętlaka, prezesa zarządu ERKO.
Czy pamiętasz jak wyglądał Twój pierwszy dzień w pracy?
To nie było tak, że podpisałem umowę i przyszedłem do pracy któregoś pięknego dnia. Ja się praktycznie urodziłem w ERKO. Temat firmy przewijał się przez całe moje życie. Kiedy chodziłem do podstawówki, mieliśmy mieszkanie w bloku na 6. piętrze przy ulicy Kołobrzeskiej w Olsztynie. W moim pokoju, obok siebie, stały dwa biurka. Jedno moje do nauki, a przy drugim wieczorami pracował tata. Kiedy my w soboty oglądaliśmy westerny, on rysował oprzyrządowanie do robienia końcówek kablowych. Widziałem, jak ciężko pracował, był zawsze zaangażowany na 100%.
Jak kończyłem szkołę podstawową i była dyskusja, czy iść do liceum, czy do technikum, opinia rodziców była taka, że z konkretnym zawodem zawsze będę miał z czego żyć. A po liceum to nigdy nic nie wiadomo, nie masz zawodu. Ja lubiłem kabelki, więc najpierw zostałem elektrykiem, a następnie ukończyłem Automatykę i Robotykę na Wydziale Elektrycznym Politechniki Gdańskiej. Nigdy nie byłem przygotowany do prowadzenia firmy, nie kończyłem szkoły biznesowej, ani handlowej, nie uczyłem się zarządzania. Miałem być człowiekiem, który pracuje rękoma. Jak jeździłem do Czeluśnicy na wakacje, jeszcze zanim powstało ERKO, to czekały tam na mnie żniwa i zadania wokół domu dziadków, lubiłem to.
W 1994 roku zacząłem oficjalnie pracę w ERKO. Oprócz „przynieś, wynieś, pozamiataj”, moim pierwszym zadaniem było przygotowanie katalogu wyrobów w WORD’zie 2.0. To był chyba jedyny w Polsce taki ze zdjęciami. Jak mi się to wtedy udało? Na studiach w Gdańsku wydawaliśmy w akademiku gazetę reklamową KUPIEC. Sami szukaliśmy reklamodawców, robiliśmy grafiki w Corel Draw, składaliśmy numer, a na koniec roznosiliśmy po Trójmieście. Ukazało się 5 wydań – a potem cała „redakcja” zachorowała od biegania po mokrym śniegu wieczorami.
Na początku oficjalnej już pracy w ERKO przeprowadzałem informatyzację firmy, która polegała m.in. na wprowadzeniu Excela. Pamiętam, że zorganizowaliśmy wyścigi: czy ja przeliczę cennik wyrobów, który miał dwie strony A4, w formularzu w Excelu, czy pan Zdzisław Ostrowski, współpracownik, na kalkulatorze. Gdy pojawiła się pierwsza maszyna CNC „SODICK” razem z serwisantem uczyłem tatę jej obsługi, tłumacząc logikę sterowania.
W 2000 roku, gdy niespodziewanie umarł mój tata, musiałem przejąć stery w ERKO. To było niewyobrażalnie trudne zadanie, ponieważ on prowadził firmę w sposób autorytatywny. Można powiedzieć, że był drugim ojcem dla swoich pracowników, którym dał komfortowe, dobrze płatne miejsce pracy. Nie podejmował decyzji zespołowo – gdy zabrakło lidera – dla wielu to był najprawdziwszy szok i lęk o własną przyszłość. Zabrakło go z dnia na dzień. Pamiętam dobrze, że w tamtym czasie bardzo mi pomogła część lojalnych pracowników, wyciągnęli rękę i powiedzieli, że damy radę. Mój tata wszystkie swoje pomysły notował w zeszytach, te notatniki mamy do dzisiaj… Wszystkie złote myśli były dla mnie wskazówkami. Teraz tą samą wiedzę wykładają na MBA, ICAN – a one były tam zapisane – od systemów logistycznych, przez marketing, kończąc na złotych regułach sprzedaży czy inwestowania. Te notatki bardzo mi pomogły we wdrożeniu się w prowadzenie firmy – byłem wówczas sam. Wspólnicy (wujowie) pracowali w Czeluśnicy, a brat Michał kończył studia w Warszawie, mama oczekiwała wsparcia, a żona i dzieci praktycznie mnie nie widywali przez 2 lata.
Dużo się nauczyłem, podpatrując ojca. On był kreatywny, stworzył tę firmę od podstaw. Czy był moim mentorem? Na pewno nie we współczesnym znaczeniu. Nie przebierał w słowach, był wymagający, dla mnie to nie było łatwe zadanie. Teraz ja staram się przekazać wiedzę synom, ale w nieco bardziej cywilizowany sposób, dając im przestrzeń na popełnianie błędów i poczucie bezpieczeństwa oraz czas na ukształtowanie wizji swojej przyszłości. Odkrywczym był dla mnie kontakt z IBR Poznań. Tam dr Adrianna Lewandowska uświadomiła mi, że sukcesja to projekt min. siedmioletni.
Eksportujmy technologię, a nie specjalistów
Istnieje pewien wyjątek, który sprawia, że cieszymy się, gdy podopieczni ERKO spełniają się za granicą. Jesteśmy sponsorem studenckiego koła naukowego ROTOR przy Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Krośnie. Jego członkowie regularnie biorą udział w europejskiej edycji prestiżowych zawodów Shell Eco-marathon – innowacyjnego konkursu dla młodych konstruktorów. Wspieramy ich technologicznie oraz konstrukcyjnie, w formie wykonania elementów zastosowanych w bolidzie.
Sami także organizujemy konkursy dla ambitnej młodzieży. Przyszli mechanicy będą mogli zaprezentować się w konkursie „ERKO-KREO myśl technicznie”, który dedykujemy uczniom szkół ponadpodstawowych. W 2021 roku na podium stanęli uczniowie z Zespołu Szkół im. Armii Krajowej w Jedliczu i Zespół Szkół Technicznych w Jaśle.
Czytaj również: ERKO partnerem strategicznym Dziecięcego Uniwersytetu Technicznego w Jaśle
Studenci Wydziału Nauk Technicznych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie mają szansę na napisanie swojej pracy inżynierskiej w bardzo praktycznym ujęciu dzięki współpracy z ERKO. Mogą wziąć także udział w konkursie na najlepszą pracę dyplomową.
Co lubisz w swojej pracy?
To się zmienia… Na początku najbardziej doceniałem to, że każdy dzień przynosił coś nowego, że nie było grama nudy, a za to możliwość realizacji pomysłów. Teraz, może z wiekiem, a może z wiedzą, ogromną radość sprawia mi praca z ludźmi, którzy są twórczy, mają pomysły i często mnie nimi zaskakują. Lubię szczerych ludzi, którzy mają odwagę powiedzieć, że myślą inaczej. Widząc, jak się osoby w firmie rozwijają i jak przełamują swoje bariery, odczuwam wielką frajdę. Czuję wtedy lekką ulgę w ciążącej na mnie odpowiedzialności. Widzę , że nie muszę robić wszystkiego sam, że mogę zaufać, a dane zadanie będzie wykonane często lepiej niż sobie planowałem. Zdarzają się chwile, gdy to moje zaufanie jest nadwyrężane. Jestem często zbyt miękkim człowiekiem, ale jeśli ktoś nie podoła zadaniu raz, drugi, trzeci, wyciągam konsekwencje.
Czym przekonałbyś kandydata do pracy w ERKO?
Co najważniejsze – praca w ERKO nie jest dla każdego. Tu pracują osoby ciekawe świata, odważne, dynamiczne, nie lubiące rutyny. Ci ludzie, którzy mają iskierkę w oku i nie lubią stagnacji– takie osoby serdecznie zapraszamy do zespołu pasjonatów.
A po pracy… Jakie są Twoje pasje, zainteresowania?
Historycznie to po pracy założyłem Nauticus – Fundację Promocji Sportów Wodnych dla Dzieci i Młodzieży. To była moja pasja przez wiele lat. Teraz to prowadzi już kolejny Zarząd, ja jestem w Radzie Nadzorczej i z nimi współpracuję. Mam ogromną satysfakcję jak ci młodzi ludzie, często zalęknieni, z obawami, potem wracają z morza po pięciu godzinach walki z falami, są uśmiechnięci, zadowoleni, dumni. NAUTICUS z czterdziestego stał się trzecim klubem w Polsce, pierwszym na Warmii i Mazurach.
A co jest moją pasją? Podróżowanie motocyklem, w krajach bez zasięgu telefonii komórkowej, gdzie zaczynasz się troszczyć o wodę i o paliwo, i o to, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Góry Maroka, Tadżykistan, Mongolia, pustynie pozwalają mi się zresetować, wrócić do Polski i spojrzeć na problemy, które wydawały się nie do rozwiązania, z innej perspektywy. Umysł zapomina o swoich blokadach i, gdy wracam, układa sobie wszystko na nowo. Takie podróże motocyklowe to spełnienie moich marzeń z dzieciństwa, kiedy komunizm zamknął nas w blokach bez prawa do paszportu, a ekonomia blokowała turystykę zagraniczną – dokładnie jak teraz Kubańczyków.
Wymień jedną rzecz o sobie, o której nie wiedzą inni pracownicy?
Ja jestem otwartą osobą, naprawdę niewiele ukrywam. Jedna rzecz mi przychodzi do głowy. To, że jestem jak Shrek, „bo ogry mają warstwy”. Ja tych warstw mam dużo, życie mnie nimi obudowało, abym mógł przeżyć i przetrwać. A tak naprawdę w środku to jestem czasami zbyt miękki. Moja żona i przyjaciele, którzy są ze mną wiele lat, znają mnie od wewnątrz.